Ekwador: misje w Cascol
Szczęść Boże
Nazywam się Ks. Rafał Wujec. W Ekwadorze jestem od 10.11.2009 r. Pracuję w prowincji Manabi, jestem proboszczem parafii św. Jacka (Parroquia de San Jacinto) w Cascol od 14.02.2010 r.
Parafia obejmuje ponad 40 wiosek - ogółem 6 000 ludzi. Są tam 23 kaplice i jeden kościół parafialny w Cascol. Funkcjonuje 37 szkół podstawowych, 3 gimnazja, 1 szkoła zawodowa, 1 przedszkole i 1 żłóbek. 2 przychodnie, 0 szpitali, 1 posterunek policji.
Cascol to wioska z 300 rodzinami na południu Manabi, 1,5 godz. od Oceanu Spokojnego. Jest ostatnią parafią Manabi przed wjazdem do prowincji Guayas. Dla orientacji podam, że na północy Manabi znajduje się 5 innych misjonarzy polskich, do których dojazd zajmuje mi 3,5 godziny. Parafia istnieje od 19 lat.
Moja posługa polega przede wszystkim na odwiedzaniu wiernych w wioskach, odprawieniu Eucharystii w czasie wizyty i wygłoszeniu katechezy do dzieci lub rodziców.
Do najdalszej wioski dojazd zajmuje mi 1,5h godz., a do najbliższej 6 min. Odwiedzam co miesiąc 22 wioski, które mają kaplice z cegieł lub z bambusa. W porze suchej dojeżdżam starym jeepem Toyotą Land Cruiser z napędem na 4 koła, ma 23 lata. W porze deszczowej, gdy jest błoto na drodze jadę na koniu, na mule lub piechotą.
Bardzo mi odpowiada ten sposób pracy misyjnej, chętnie odwiedzam parafian w dalekich wioskach. Wygłoszenie kazania czy katecheza raczej nie sprawia mi problemu. Pomocą są materiały do duszpasterstwa rodzin lub katechista, który prowadzi katechezę dla rodziców po Mszy św.
Raz w miesiącu odwiedzam chorych w pobliskich wioskach. Przez pewien czas zajmowałem się ministrantami i wspólnie z senioriami, paniami z Koła Żywego Różańca (tu Legio Maríe) odmawialiśmy różaniec w niedziele i adorowaliśmy Najświętszy Sakrament w czwartki. Bez owoców próbowałem uformować liderów i zawiązać grupę młodzieżową. Od zeszłego roku podejmujemy spotkania z radą parafialną, grupą osób od animacji duszpasterstwa ( nazywa się EPAP) i organizujemy koło Caritas.
12.01.2013 roku ksiądz Arcybiskup Archidiecezji Manabi ( ze stolicą w Portoviejo ) Lorenzo Voltolini, który jest Włochem, mianował mnie proboszczem w drugiej, sąsiedniej parafii Pedro Pablo Gomez. Poprzedni proboszcz, neoprezbiter, pracował tylko rok i otrzymał nowe zadanie w Wyższym Seminarium Duchownym. Z braku kapłanów, ordynariusz poprosił mnie o pomoc. Owa parafia liczy ponad 2 000 ludzi, ma 20 kaplic dojazdowych i 1 kościół parafialny w Gomez.
Trudnością jest praca samemu, z dala od Polaków czyli problem sprawia mi samotność, brak wspólnoty i czas kiedy nic się nie dzieje. Pomocą jest to, że spotykamy się średnio dwa razy w miesiącu oraz wsparcie z Polski dzięki e-mailom, sms-om i kartkom świątecznym z zapewnieniem o modlitwie. W pewnym stopniu zachętą do nowych form działania, do lepszego poznania się z tutejszymi księżmi i osobami zaangażowanymi w duszpasterstwo są dwa comiesięczne spotkania kapłańskie i dekanalne oraz trzy razy w roku zjazdy diecezjalne wszystkich koordynadorów duszpasterstwa.
Trudnym wyzwaniem jest również oziębły stan wiary parafian, bardzo mała grupa osób chodzących do kościoła, chcących zaangażować się w akcje parafialne czy spotkania młodzieży i rady duszpasterskiej. Wielu ludzi przychodzi do kościoła wtedy, gdy jest chrzest lub pogrzeb. Mentalność ludzi wyraża się w tym, że nie świętują niedzieli, jest to dzień pracy, nie zawierają sakramentu małżeństwa, większość dzieci po Pierwszej Komunii św. nie przychodzi do kościoła albo przychodzi po dłuższej przerwie i idzie do Komunii św. bez spowiedzi. Zatem brak poczucia grzechu.
Większość ludzi nie ma uregulowanego życia sakramentalnego. Dorośli żyją w wolnych związkach. Dziewczęta wcześnie zakochują się w chłopakach i gdy mają 14, 15 lat uciekają z domu, aby mieszkać u niego bez ślubu. Szczególne znaczenie ma chłopak na motorze, to idealny kandydat na narzeczonego.
Pozytywne strony życia w parafii:
- Ekwadorczycy są ludźmi bardzo życzliwymi i mają duży szacunek do księdza. Do mnie zwracają się zdrobniale „Padresito”.
- Wielu jest gotowych pomóc, rodzina katechetki codziennie zaprasza mnie do swojego domu na obiady, nic za to nie płacę. Sami mi powiedzieli, że inaczej by się obrazili.
- Są bardzo wrażliwi na sposób traktowania, na każde słowo. Zapamiętują urazy na całe życie. Są bardzo uczuciowi.
- Wielka otwartość na wiarę w Boga. Latynosi mają raligijność, powiedziałbym, wyssaną z mlekiem matki. Co to znaczy? 90% ludności to katolicy. To fakt, że wielu do kościoła nie chodzi, ale za to w każdym domu można zobaczyć ołtarzyki z figurkami świętych. Czczą św. Jacka, św. Narcisę de Jesus, Matkę Bożą i Dzieciątko Jezus w figurce zwanej Divino Niño. Na szyi, na zewnątrz ubrania noszą różańce. Na samochodzie na szybie i w autobusie na szybie są napisy „Bóg jest Panem, Kocham Jezusa, Ten samochód jest darem Boga”.
- W centrum wydarzeń w roku jest oczywiście fiesta parafialna czyli odpust. W Cascol czci się św. Jacka 16 sierpnia. Wtedy zjeżdżają się rodziny z dalekich miast i wszyscy świętują 2, 3 dni. Idą na zabawę pod gołym niebem, na boisku. Gra orkiestra lub DJ, wybierana jest reina czyli miss parafii i wice-miss. Na ten dzień wielu parafian czeka z chrztem dziecka. Co roku w ciągu dwóch dni (w wigilię fiesty i w jej dzień właściwy) chrzczę prawie 50 dzieci. Warto podkreślić dni przed odpustem i zwyczaj odprawiania nowenny ku czci naszego patrona. Wieczorami panowie wynoszą figurę św. Jacka i wraz z przybyłymi oraz z Padresito, idziemy do jednej dzielnicy puebla. Figurę stawiają na przygotowanym stole, przed kapliczką lub wybranym domem. A obok ja odprawiam Mszę św. Modlitwą nowennową (trwa 9 dni) obejmujemy całą wioskę, odwiedzając w kolejne dni następne dzielnice parafii. Również w maju i przed Bożym Narodzeniem jest odprawiana nowenna. W maju odprawia się codziennie przed domem, każdego dnia przed innym domem, różaniec i śpiewa się pieśni. Natomiast w październiku nie przyjął się polski zwyczaj codziennego odmawiania różańca w kościele. Za to pamiętamy o Niedzieli Misyjnej nazwanej Domund.
- Jest tradycja, że w Środę Popielcową większość przychodzi na Mszę św. aby otrzymać popiół na czole. Jest to popiół rozmieszany z wodą, kreślę nim znak krzyża na ich czole, a oni dumnie cały dzień chodzą z widocznym znakiem. Jeszcze Wielki Piątek jest ważnym wydarzeniem, gdyż cała wioska bierze udział w Drodze Krzyżowej ulicami puebla, obowiązkowo z innej, dalej położonej wioski. My co roku pokonujemy z krzyżem trasę 4 - 5 km. i zajmuje nam to ponad 4 godziny w upalnym słońcu w południe.
- Wielki szacunek dla zmarłych i świadomość potrzeby modlitwy za nich. Dzień przed pogrzebem rodzina i wiele osób z puebla uczestniczy w czuwaniu przy trumnie w domu zmarłego połączone z odmawianiem różańca i poczęstunkiem z ryżem i kawałkiem kurczaka dla każdego.
Jakie dostrzegam braki, problemy życia społecznego?
W niektórych wioskach nie mają do tej pory wody w domach, ani studni w wiosce więc ludzie muszą chodzić po wodę do rzeki, tam kobiety piorą w rękach, dzieci się kąpią, krowy piją wodę. Na osłach przywożą w baniakach wodę ze źródła do domu. Jedzą przeważnie to samo. Trzy razy dziennie ryż: ryż na śniadanie z pieczonym bananem, ryż na obiad z kawałkiem kurczaka i ryż na kolację z dodatkiem wołowiny. Ludzie uprawiają kukurydzę, kawę, banany, niekiedy ryż i kakao. Trzymają kury, świnie, tylko nieliczni własciciele bydła mają ogromne gospodarstwa, tereny z tysiącami sztuk bydła. Najemnicy jako poganiacze stad muszą pracować dla nich cały tydzień.
Niektórzy skupują kukurydzę i kawę w workach. Ale płacą bardzo mało producentom czyli rolnikom. Ci muszą ciężko pracować, aby przygotować zarośniętą ziemię pod zasiew, zapłacić osobom za pomoc w zbiórce plonów, w żniwach i jeśli nie ma większego samochodu w wiosce, to na ośle transportują worki przez kilka kilometrów.
Rolnicy nie zarabiają dużo, potem część przepiją, część wydadzą na fiestę i dalej żyją ubogo w skromnych chatach z bambusa krytych liśćmi palmy lub falistą blachą.
Brakuje dróg asfaltowych lub przynajmniej utwardzonych kamieniami, które by ich nie uszkadzała pora deszczowa.
Gdy drogi zamieniają się w błotniste, wtedy chodzą na boso lub w gumowcach. Są miejsca, z których dotarcie do asfaltowej drogi zajmuje 4 godziny. Dalej mogą łatwo przemieszczać się kursowymi samochodami pasażerskimi (mają ławki na naczepie) tak zwanymi rancherami.
Rząd podjął działania rozbudowywania przychodni dla wiosek. Ale dalej opieka medyczna jest niewystarczająca, zwłaszcza gdy potrzeba jest specjalisty. W szpitalach, w których nie płacą często nie są skutecznie leczeni. Najczęstsze choroby tutaj to grypa, ameby - bakterie w żołądku, które dostają się przez picie niezdrowej wody i denga, niekiedy krwotoczna i śmiercionośna.
Państwo także próbuje podnieść poziom szkolnictwa, wydłużając dzień pracy nauczycielom, zobowiązując ich do pozostawania dłużej w wiosce. Profesor ma obowiązek zostawać w wiosce od poniedziałku do piątku lub może codziennie dojeżdżać, ale nie zawsze jest to możliwe. Została zwiększona ilość miesięcy nauki, a skrócono czas wakacji.
Wiele rodzin w parafii ma po 5, 6 dzieci i więcej. Problemem są rozpady szybko i przypadkowo zawieranych związków, brak dobroci dla dzieci ze strony ojczymów i zjawisko przemocy wobec kobiet – machismo.
Nadmierna wrażliwość, zapamiętane urazy są powodem zemsty. Nie rzadko ktoś ginie zabity maczetą lub z karabinu. Co chwila słychać o napadach z bronią w ręku na kierowców autobusów, na większe gospodarstwa. Częste są kradzieże. Kierowcy jeżdżą jak szaleni i dochodzi do niepotrzebnych wypadków. Brakuje bezpieczeństwa w trakcie podróżowania zwłaszcza w nocy.
Co udało się zrobić?
Zakup pompy wodnej i węża na doprowadzenie wody ze źródła do wioski na odległość około 1,5 km. z pokonaniem wysokiego wzniesienia. Remont dachu na kościele i plebanii oraz system odprowadzenia wody z podwórka plebanii. W ramach akcji Caritas udało się pomóc biednej rodzinie wielodzietnej, której spalił się dom (spalił się też w tym domu dwuletni chłopiec) dostarczając część materiału i rzeczy niezbędne na codzień. Rodzicom zostało jeszcze siedmioro dzieci. Dzięki wzajemnej współpracy można było zakupić trochę rzeczy dla paru kaplic, ławki do kościoła, dokończyć konstrukcję jednej kaplicy i ufundować prezenty świąteczne dla dzieci z 5 wiosek.
Zadania na nadchodzący czas to: odwiedzanie rodzin w domach, polepszenie komunikacji z wioskami, aby były osoby odpowiedzialne za przekazywanie wiadomości, za utrzymanie kaplic, organizowanie Mszy św. Konieczna jest formacja koordynadorów duszpasterstwa i praca w małych grupach nad planem duszpasterskim.
Patrząc na rzeczywistość w mojej parafii, mogę powiedzieć, że czuję się potrzebny na misjach. Jest to dla mnie czas uczenia się innego stylu duszpasterstwa, czas poznawania siebie samego, doświadczania wielkiej miłości Pana Boga i życzliwości parafian. Jednocześnie uświadamiam sobie potrzebę wychodzenia z wiarą i ufnością do człowieka o odmiennej kulturze.
Przepraszam za ten długi opis i dziękuję za modlitwę w intencji misjonarzy, wsparcie z Polski.
Pozdrawiam z Ekwadoru.
Ks. Rafał z Cascol