21 sie

Kard. Souraphiel: Europa powinna słuchać misjonarzy z Afryki

KAI

Jeśli Europa chce realnie pomóc Afryce i poznać problemy jej mieszkańców, to przede wszystkim powinna słuchać misjonarzy, którzy spędzają wiele lat nie tylko w danym kraju, ale też i regionie. Doskonale poznają ludzi, ich mentalność, potrzeby. Co jest też ważne, pozostają z ludźmi nawet w czasie wojny - przypomina w rozmowie z KAI kard. Berhaneyezus D. Souraphiel, metropolita Addis Abeby.

Kardynał zauważa, że na skłócaniu plemion i wywoływaniu wojen w Afryce zarabiają handlarze bronią. „Teraz w Somalii możesz kupić broń, jaką tylko chcesz. Ten kraj to jest brama, przez którą przedostaje się broń dalej do Afryki: do Etiopii, Ugandy, Konga. Dalszym wielkim wyzwaniem dla nas jest Sudan Południowy. Sytuacja tam jest bardzo skomplikowana. Chcemy, aby w obu tych krajach [Sudanie i Sudanie Południowym – przyp. red.] ludzie nauczyli się porozumiewać ponad uwarunkowaniami plemiennymi, a właśnie one coraz mocniej podsycane”. Bardzo ważną sprawą jest wykazanie, że Afrykańczycy mogą sami sobie poradzić i wyjść z biedy, szczególnie przy współpracy między krajami. „To jest nasze największe wyzwanie, aby ponad podziałami etnicznymi i religijnymi budować wspólnotę. Chcemy w relacjach akcentować wartości intelektualne, kulturalne i duchowe”- mówi metropolita Addis Abeby.

„Afrykańczycy kochają swój kontynent, swoje kraje, z których pochodzą. Jednak złe zarządzanie przez polityków, bieda, brak infrastruktury, edukacji i kształcenia zawodowego zmusza ich do emigracji. Myślę, że to, co może zrobić Europa, by zatrzymać emigrację, to inwestować przede wszystkim w ludzi. Stawiać na edukację, aby sami mogli zmieniać swoje życie”- mówi kard. Berhaneyezus D. Souraphiel. „Powodem emigracji z Afryki jest oczywiście bieda, ale też brak edukacji. Przede wszystkim błędne wyobrażenia o krajach europejskich. Oglądając wiadomości z Europy czy USA widzowie nabierają przekonania, że tam jest wszystko, że jest to po prostu raj. Mieszkańcom Afryki brakuje wiary, że również i tu, na miejscu można osiągnąć wiele”.

Tekst rozmowy:

KAI: Eminencjo, jakie najważniejsze wyzwania stoją przed Kościołem katolickim w Etiopii?

Kard. Souraphiel: Etiopia to chrześcijańska wyspa w morzu islamu. Stanowi to wielkie wyzwanie dla zachowania chrześcijańskiego dziedzictwa. Poważnym dla nas problemem jest emigracja zarobkowa do krajów muzułmańskich, szczególnie Zatoki Perskiej, w tym Arabii Saudyjskiej. Wiele etiopskich kobiet znajduje tam zatrudnienie jako pomoc domowa. Ceną, jaką płacą, jest rezygnacja z chrześcijańskiej tradycji. Chcąc utrzymać swoją pracę zmieniają chrześcijańskie imiona ma muzułmańskie, ubierają się jak muzułmańskie kobiety. Wynika to też z tego, że mają niskie poczucie własnej wartości. W tamtych krajach spotykają się z nowoczesnością, której tutaj nie znają, choćby pralki automatyczne, odkurzacze, elektryczne kuchnie, itp. Wtedy podlegają specyficznemu szantażowi: abyś mogła otrzymać pracę, musimy cię nauczyć obsługi, aby cię tego nauczyć, musisz przyjąć muzułmański sposób życia.

Dlatego tak ważna jest dla nas praca socjalna, by podnieść poziom życia w etiopskich rodzinach. Wychodzimy naprzeciw młodym, którzy chcą studiować w Europie, Ameryce, Azji, by dzięki zdobytemu wykształceniu zmieniać ten kraj. My też stawiamy na edukację w kraju. Kościół katolicki prowadzi ponad 400 szkół, około 75 ośrodków medycznych i wiele ośrodków socjalnych, jak na przykład ośrodki, które prowadzą Misjonarki Miłości założone przez Matkę Teresę.

KAI: Jaką pozycję ma Kościół katolicki w Etiopii?

- Aby zrozumieć współczesną sytuację Kościoła katolickiego w Etiopii, trzeba poznać jego historię. Pierwsi katoliccy duchowi przybyli do Etiopii w XVI w wraz z portugalskimi wojskami, które broniły ten kraj przed turecką inwazją. Byli to głównie jezuici. Udało się im przekonać etiopskiego cesarza na przejście z prawosławia na katolicyzm. Tu jednak pojawił się konflikt z prawosławną cerkwią, a szczególnie z patriarchatem kairskim, któremu podlegała Etiopia.

Kair bojąc się, że Etiopia w całości stanie się posłuszna Rzymowi, zainspirowała prześladowanie katolików. Zginęło wówczas wielu jezuitów, a katolików zmuszono do powrotu do kościoła prawosławnego. Od tamtego czasu przez ponad dwieście lat Etiopia nie utrzymywała kontaktów z Rzymem. Ten krótki okres katolickości Etiopii Kościół prawosławny mocno deprecjonuje, a szkoda, że nie dostrzega pozytywnych skutków działalności katolickiego duchowieństwa. To dzięki nim chrześcijaństwo przetrwało. Etiopię mógł przecież spotkać taki sam los jak Libię, Egipt, Algierię czy Tunezję. To też mógłby być kraj z większością muzułmanów.

Druga próba budowania struktur kościoła katolickiego nastąpiła dopiero po dwustu latach, w połowie XIX w. Przybyli wtedy ojcowie misjonarze od św. Wincentego a Paulo (ja sam jestem z tego zgromadzenia), później dołączyli kapucyni. Oni wykonali bardzo dobrą pracę. Kościół katolicki dobrze się rozwijał do czasu II wojny światowej. Wtedy Włochy zajęły Etiopię i zaczęto utożsamiać Kościół katolicki z faszyzmem. Po wyzwoleniu kraju od okupanta, cały majątek Kościoła znacjonalizowano, bo uważano go za majątek wroga. Wtedy również wielu katolików przeszło znowu na prawosławie.

To są przyczyny, dlaczego teraz katolicy stanowią tylko 1 proc. populacji Etiopii. Prawosławni zaś 40-45 proc., protestanci – 18 proc, a 36 proc. to muzułmanie. Mamy 13 kościelnych jednostek administracyjnych (eparchie, wikariaty), którymi kierują biskupi zakonnicy, jak i misjonarze: kapucyni, salezjanie, wcześniej kombonianie.

KAI: Jak więc kształtują się relacje z innymi religiami?

- Mamy teraz dobre relacje z Kościołem prawosławnym, muzułmanami i z protestantami. Wynika to też z prostej przyczyny, że skoro jesteśmy tak małą wspólnotą, więc nikomu nie zagrażamy. Poza tym unikamy prozelityzmu. Pracujemy w duchu papieża Franciszka, by przede wszystkim przyciągać do siebie dobrym przykładem i swoją postawą. Chcemy, aby ludzie widzieli w nas przyjaciół i przez to przyłączali się do Kościoła katolickiego

KAI: Które dziedziny życia społecznego Kościół katolicki chce wspierać?

- W przyszłości chcemy przede wszystkim rozwijać katolickie szkolnictwo, pomagać w odkrywaniu powołania życiowego, również tego zawodowego. To jest ważne, by towarzyszyć młodym ludziom na starcie, przede wszystkim starając się pokonać trudności wynikające z biedy. To ona bardzo zniechęca ludzi do aktywności. Chcemy również zaangażować się w szkolnictwo wyższe. Trzeba mieć świadomość, że pierwszy uniwersytet w kraju założyli właśnie katolicy. Był to kanadyjski jezuita, zaraz po zakończeniu II wojny światowej. Teraz chcemy ponownie założyć katolicki uniwersytet. Już jesteśmy po wstępnych rozmowach z rządem, który wspiera tę ideę. Z naszej strony angażujemy zgromadzenie braci szkolnych. Mamy dwa wyższe seminaria: jedno w stolicy a drugie na północy kraju.

KAI: Kościół katolicki w Etiopii należy do Stowarzyszenia Członków Konferencji Biskupów Wschodniej Afryki (AMECEA). W przyszłym roku właśnie w Etiopii odbędzie się spotkanie tego gremium. Co będzie przedmiotem obrad?

- AMECEA zrzesza biskupów z 9 państw: Etiopii, Erytrei, Sudanu, Sudanu Południowego, Kenii, Tanzanii, Zambii, Malawii i Ugandy. Z nich wszystkich Etiopia ma najmniejszą liczbą katolików. To spotkanie jest dla nas bardzo ważne. W parafiach zarządziłem już modlitwę w tej intencji. Hasło brzmi: Dynamiczna różnorodność – Równość w godności – Pokojowa jedność – W Bogu (Vibrant diversity; equal dignity; peacefull unity; in God).

Jeśli te dwie rzeczy zachowamy: bogactwo różnorodności etnicznych, a jednocześnie równość w godności, będziemy w stanie budować trwały pokój przy pomocy Boga. Jestem przekonany, że w Afryce będziemy w stanie pokonać konflikty, jeśli będziemy sobie nawzajem pomagać. Właśnie z tego względu w przyszłym roku na konferencję jest zaproszona Somalia jako kraj stowarzyszony.

Na skłócaniu plemion i wywoływaniu wojen zarabiają handlarze bronią. Teraz w Somalii możesz kupić broń, jaką tylko chcesz. Ten kraj to jest brama, przez którą przedostaje się broń dalej do Afryki: do Etiopii, Ugandy, Konga. Dalszym wielkim wyzwaniem dla nas jest Sudan Południowy. Sytuacja tam jest bardzo skomplikowana. Chcemy, aby w obu tych krajach [Sudanie i Sudanie Południowym – przyp. red.] ludzie nauczyli się porozumiewać ponad uwarunkowaniami plemiennymi, a właśnie one coraz mocniej podsycane.

Bardzo ważną sprawą dla nas jest wykazanie, że Afrykańczycy mogą sami sobie poradzić i wyjść z biedy, szczególnie przy współpracy między krajami. To jest nasze największe wyzwanie, aby ponad podziałami etnicznymi i religijnymi budować wspólnotę. Chcemy w relacjach akcentować wartości intelektualne, kulturalne i duchowe. Współpracujemy już na przykład na polu formacji przyszłych księży. Część seminarzystów przyjeżdża do nas studiować, my wysyłamy naszych za granicę. W ten sposób już na poziomie seminarzystów zawiązują się znajomości i relacje. W przyszłości będzie im o wiele łatwiej współpracować.

KAI: Jak można zatrzymać migrację ludzi z Afryki do Europy?

- Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że w samej Afryce są olbrzymie ruchy migracyjne. W Etiopii mamy teraz około 300 tys. emigrantów z Sudanu Południowego. Do tego dochodzi jeszcze 200 tys. emigrantów z Somalii i Erytrei. A przecież Etiopia jest biednym krajem. Jak więc można wytłumaczyć sytuację, że ten kraj przyjmuje uchodźców, a kraje europejskie zamykają granice? Ja nie chcę, aby emigranci udawali się do Europy lub krajów Zatoki, oni powinni zostać w swoich krajach, bo one ich potrzebują.

Ale tym bardziej naciskam, aby Europa pomogła w edukacji i kształceniu zawodowym. Powodem emigracji z Afryki jest oczywiście bieda, ale też brak edukacji. Przede wszystkim błędne wyobrażenia o krajach europejskich. Oglądając wiadomości z Europy czy USA widzowie nabierają przekonania, że tam jest wszystko, że jest to po prostu raj. Mieszkańcom Afryki brakuje wiary, że również i tu, na miejscu można osiągnąć wiele.

Jeśli Europa chce realnie pomóc Afryce i poznać problemy jej mieszkańców, to przede wszystkim powinna słuchać misjonarzy. Oni tu spędzają wiele lat nie tylko w danym kraju, ale też i regionie. Doskonale poznają ludzi, ich mentalność, potrzeby. Co jest też ważne pozostają z ludźmi nawet w czasie wojny.

Afrykańczycy kochają swój kontynent, swoje kraje, z których pochodzą. Jednak złe zarządzanie przez polityków, bieda, brak infrastruktury, edukacji i kształcenia zawodowego zmusza ich do emigracji. Myślę, że to, co może zrobić Europa, by zatrzymać emigrację, to inwestować przede wszystkim w ludzi. Stawiać na edukację, aby sami mogli zmieniać swoje życie.

KAI: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał ks. Jerzy Limanówka SAC


Znajdź nas


Komisja Episkopatu Polski
ds. Misji


ul. Byszewska 1
skr. poczt. 112
03-729 Warszawa 4

tel. +48 22 679 32 35
[email protected]

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
122 0.14069199562073