Kenia: Subukii - Wioska Maryi
Subika 24.06.2014.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od maja 2014 jestem 200 km od stolicy Kenii (Nairobii) - w Subukii (zw. też Village of Mary tzn. Wioską Maryi). To nasza nowa placówka. Pierwsze 2 siostry przybyły tu w kwietniu 2013 r. a więc minął rok. Jest to miasteczko, chociaż dla nas wygląda jak większa wioska, przypomina mi nasze Zakopane w Polsce, bo krajobraz bardzo podobny, piękne górskie widoki, chociaż to nie góry skaliste. Jest bardzo zielono, w południe bardzo gorąco, ale ranki i wieczory chłodne. Mieści sie ona w tzw. rowie tektonicznym, dlatego specyficzny mikroklimat górski. 5 km wyżej od naszego domu O. Franciszkanie budują Sanktuarium - Narodowe Sanktuarium Kenii. Jest tam mała kapliczka, źródełko, z którego wypływa woda i droga krzyżowa wybudowana przez o. Ojców Franciszkanów.
Od stycznia 2014 r. nasze Siostry otworzyły tu przedszkole, jest dziesiątka tutejszych dzieci. We wspólnocie jest nas 4 - jedna siostra polka (przełożona i 2 kenijki). Mieszkamy w domu dopiero co wybudowanym, jeszcze niewykończonym, w mieszkaniu cały czas prawie mamy pracowników, ale po woli zbliżamy sie do końca tych prac. Obok domu budujemy duże przedszkole i kilka klas, (teraz mieści się ono w starym zaadaptowanym budynku). Codziennie pracuje u nas 10 mężczyzn, chłopaków z Subukii (niektórzy b. młodzi), każdy tu szuka pracy i cieszą się, że mają na czas wynagrodzenie za pracę. Czasami kobiety, mężczyźni pracują całymi dniami na polu u kogoś i pracodawca długi czas nie płaci. Siostra Feliksa (przełożona) kieruje nimi i całą budową (zna się na wszystkim:).
Ludzie tu utrzymują się głównie z ziemi, sadzą kukurydzę i są bardzo zależni od pogody. Obecnie jest pora deszczowa, ale pada zdecydowanie za mało. Ludzie nie mają pieniędzy, nawet zapłacić za przedszkole. Chociaż opłata jest symboliczna, Siostra jeszcze ją zmniejszyła, bo kilku rodziców myślało o rezygnacji z przedszkola.
Ludzie tutaj są bardzo otwarci i przyjaźnie do nas nastawieni. Mieszkańcy często bardzo biedni, dzielą sie z nami tym, co mają. Do wyjątków należą domy gdzie jest prąd czy woda. Zazwyczaj dzieci noszą wodę z odległych miejsc, codziennym widokiem są kobiety idące rano na pole z motykami i z dziećmi na plecach, często też dzieci noszą dzieci i nimi się opiekują. Chociaż generalnie w Kenii jest już obowiązek szkolny, nie wszystkie dzieci chodzą do szkoły, bo rodziców nie stać na mundurek szkolny czy inne podstawowe opłaty. Klasy są bardzo liczne jak dla nas, ok. 60 -70 dzieci w klasie, ( w Tanzanii, gdzie byłam 2 m-ce, nawet i 100 dzieci w klasie). Inny jest też tu styl nauczania, dzieci uczą się przez powtarzanie, bo tylko kilka książek na klasę, ale i mentalność, myślenie inne. Lekcje zaczynają się od 8 rano i kończą o 16-17 po południu, wszystkie dzieci mają zajęcia w sobotę, a VIII klasy, które kończą szkołę mają zajęcia nawet w niedzielę - obowiązkowe (Tak, ze cały tydzień bez przerwy w szkole).
Co tydzień po Mszy św. siostry mają spotkania z dziećmi i młodzieżą. Cieszymy się, ze przychodzi ich coraz więcej. W ostatnią sobotę było pierwsze spotkanie młodzieży z Subukii - z parafii, dwóch kościołów dojazdowych i sanktuarium - było ok. 70 młodych ludzi. Siostra mówiła do nich konferencje, później była Msza św. i lunch - ryż, fasola, kapusta. Dzień był naprawdę piękny. Siostry mówiły, że młodzież przyszła, bo wiedzieli, że będzie jedzenie:), ale nawet, gdy tylko taka jest intencja, Pan Bóg może zdziałać wielkie rzeczy w sercu człowieka.
Jak w całej Kenii i tu dużo jest różnych sekt. W niedziele, gdy wracamy ze Mszy św. mijamy różne grupy wracające ze spotkań. W naszej okolicy jest też sporo innych kościołów - protestanci, baptyści, muzułmanie... w soboty i w niedzielę słyszymy z różnych stron głośne śpiewy. Mieszkańcy sami nie wiedzą, który kościół wybrać. Wiara jest tu bardzo świeża. Dużo dzieci, młodzieży i dorosłych jest tu nieochrzczonych.
Oprócz ubóstwa zewnętrznego widoczne tu jest ubóstwo duchowe. I to dla nas jest dużym wyzwaniem. Wiele rodzin żyje bez sakramentów, rodziny często są rozbite, dzieci wychowuje babcia, bo mama pracuje czy uczy się, a ojca nie ma. Potrzeba dużej mądrości, żeby zrozumieć tych ludzi, ich mentalność, kulturę i potrzeby każdego.
Pozdrawiam serdecznie. Niech Jezus, który obdarzył nas łaską wiary, nadziei i miłości będzie zawsze naszą siłą i mocą.
Z darem modlitwy i prośbą o nią,
s. Katarzyna Jakubczak MSF