Ludzie nadal umierają z głodu w Jemenie
fot.: wikipedia.org
Organizacja Narodów Zjednoczonych po raz kolejny bije na alarm w związku z katastrofalną sytuacją humanitarną w Jemenie. Zdaniem wikariusza apostolskiego w Arabii Południowej natychmiast należy otworzyć korytarze pomocowe. W zniszczonym pięcioletnią wojną kraju głód osiągnął niespotykany do tej pory poziom. Zdaniem ekspertów w pierwszych miesiącach nadchodzącego roku głodować będzie aż 5 milionów mieszkańców.
Możliwości ratowania Jemeńczyków z każdym dniem gwałtownie się kurczą. Kryzys pogłębia pandemia koronawirusa, rozszerzająca się ze względu na fatalny stan placówek służby zdrowia, oraz rekordowy wzrost cen żywności. Jest on spowodowany nałożonym na Jemen embargiem na import paliw, co utrudnia, a w niektórych regionach wręcz uniemożliwia transport.
UNICEF i FAO ostrzegają, że z czasem problem niedożywienia obejmie połowę populacji 30-milionowego Jemenu. „Te liczby muszą być sygnałem alarmowym dla świata. Nie możemy tak po prostu zapomnieć o milionach rodzin, które nie mają czym nakarmić swoich dzieci” – powiedział David Beasley, dyrektor Światowego Programu Żywnościowego.
W ostatnich miesiącach nastąpił znaczny spadek pomocy humanitarnej dla Jemenu. Zamiast 3,4 miliona dolarów, o które zwróciła się ONZ, ten najbiedniejszy arabski kraj otrzymał tylko 1,5 miliarda. To zdecydowanie za mało, aby uratować Jemeńczyków. Ponad 24 miliony mieszkańców tego kraju są uzależnione od jakiejś formy pomocy humanitarnej. „Bezczynność świata to wielki skandal” – uważa wikariusz apostolski w Arabii Południowej bp Paul Hinder.
„Jemen znajduje się blisko bardzo bogatych krajów, ale sam jest krajem niezwykle ubogim, a jego mieszkańcy cierpią głód. To wielki skandal i mogę jedynie apelować do międzynarodowych potęg, aby zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby zmniejszyć tę niedolę, nawet jeśli nie będzie możliwe jej rozwiązanie z dnia na dzień – powiedział bp Hinder. – W pierwszej kolejności potrzebujemy żywności, aby przetrwać, kolejnym problemem jest kwestia opieki zdrowotnej. Trzeba natychmiast otworzyć korytarze humanitarne, aby do ludzi docierała pomoc, która napływa z zewnątrz. Świat ma pieniądze, jest też wiele agencji gotowych do pomocy, ale głównym problemem jest to, jak dotrzeć do potrzebujących – bez współpracy obu stron zaangażowanych w wojnę i mocarstw międzynarodowych trudno będzie uzyskać pozytywny rezultat”.
Łukasz Sośniak SJ/vaticannews.va / Rzym