PATRONAT MISYJNY CHORYCH
Z okazji XXII Światowego Dnia Chorego (11.02), którego hasło w tym roku brzmi "Wiara i miłosierdzie: My także winniśmy oddać życie za braci " (1 J 3,16), Komisja Episkopatu Polski ds. Misji proponuje Wam Patronat Misyjny Chorych.
Poniżej przestawiamy jego definicję i możliwości włączenia się w to wyjątkowe dzieło pomocy duchowej naszym polskim misjonarzom i misjonarkom.
PATRONAT MISYJNY CHORYCH
Dzisiaj pragniemy zachęcić Was do działalności misyjnej Kościoła poprzez udział w tzw. PATRONACIE MISYJNYM, który jest bezpośrednią pomocą poszczególnemu misjonarzowi lub misjonarce. Osoba, która pragnie rozciągnąć szczególną opiekę duchową nad konkretnym misjonarzem czy misjonarką nazywana jest Patronem. Każdy może wybrać sobie znajomego misjonarza lub misjonarkę z diecezji, zgromadzenia zakonnego czy też osobę świecką. Można również poprosić Komisję Episkopatu Polski ds. Misji o przydzielenie misjonarza lub misjonarki. A my stajemy się misjonarzami i misjonarkami szczególnie poprzez modlitwę oraz ofiarowane cierpienia. O tę modlitwę wołają papieże w encyklikach i orędziach misyjnych oraz misjonarze i misjonarki w swoich listach. Tego uczy tez Sobór Watykański II mówiąc: „Misjom służy się skutecznie przez modlitwę, ofiarowanie Bogu codziennego życia, a zwłaszcza cierpień i doświadczeń”(DM 29).
Dostaliśmy dar. Dar specjalny; dar bolesny; dar choroby; dar cierpienia; dar moralnej udręki i fizycznej dolegliwości; dar niemocy. Dar przekreślonych planów i spętanych możliwości. Nie dajmy się zwieść! A zwieść nas może przygnębiające poczucie bezużyteczności. Bardziej od bólu, doskwiera nam bowiem własna niemoc, brak sił, ograniczone możliwości działania. W „Niebieskiej Księdze Skarg i Zażaleń” często dużo utyskiwań w stylu: „ileż mogłabym zrobić dla Królestwa Bożego, gdybym był w pełnym zdrowiu! Gdyby nie ta choroba, miałbyś ze mnie pożytek, Panie Boże”. To czystej wody złudzenie. Subtelna forma sprzeciwu, brak zgody na własny los, odmowa współdziałania z Bogiem; wzgarda tego krzyża, który nam przydzielono. Przekreślenie tej szansy, którą nam dano w garść.
Pewien Izraelita – spętany chorobą – skarżył się uczonemu w Piśmie, że cierpienie ograbiło go z chęci do czegokolwiek; nie może się uczyć, nie potrafi się modlić. Wówczas rabin położył rękę na zbuntowanej głowie chorego i spytał: „Skąd wiesz mój przyjacielu, co bogu podoba się bardziej – twoja wiedza i modlitwa, czy też Twoje cierpienie?” My chrześcijanie wiemy to z całą, bez cienia wątpliwości. Bogu podoba się to, co służy Jego sprawie, sprzyja Jego planom. Bogu miłe jest to, co urzeczywistnia odwieczny, misyjny zamysł, zbawienia wszystkich ludzi.
Bezcenne w oczach Boga jest cierpienie Chrystusa; ono bowiem stworzyło Dobro odkupienia świata. Umiłowani przez Boga są ci, którzy cierpią w zjednoczeniu z Chrystusem. A przecież „w swoim cierpieniu każdy człowiek może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa” (Salvifici Doloris, 19). Każdemu dostępna jest najwyższa i najszlachetniejsza forma współpracy misyjnej: poprzez własne cierpienie tworzyć nieskończone dobro dla rozwoju ewangelizacji. To dar, wezwanie, łaska i skarb.
W cierpieniu dostaliśmy w garść drogocenny Dar. Dar uczestnictwa w owym cierpieniu, przez które odkupienie się dokonało. Wezwanie dopełnienia braków udręki Chrystusa dla Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24).
Bóg potrzebuje ludzkiego cierpienia, zjednoczonego z odkupieńczym cierpieniem Chrystusa. Kościół odwołuje się do ludzkich cierpień dla ocalenia świata.
Pisze Apostoł w Drugim Liście do Koryntian (1,5): „Jak bowiem obfituje w nas cierpienie Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy”.
Niech ponad naszym cierpieniem, w środku udręczenia, w nocy samotności, ponad buntem i zniecierpliwieniem, zagości prawdziwe zadowolenie. Zadowolenie człowieka, który przezwyciężył przygnębiające poczucie bezużyteczności cierpienia; odkrył zbawczy sens własnego zmagania z trudnym losem; stał się świadomym uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa. Zadowolenie człowieka, który wie, że w kosmicznym zmaganiu się duchowych mocy dobra i zła spełnia rolę pożyteczną, twórczą i nieodzowną; że toruje drogę zwycięstwa tych zbawczych mocy; że z pośrodka jego ludzkiej słabości bije źródło mocy Bożej.
Chińska przypowieść – opowiada:
W dużym ogrodzie rosło piękne bambusowe drzewo. Z roku na rak stawało się coraz silniejsze i piękniejsze.
Pewnego dnia Pan ogrodu zatrzymał się przed nim i powiedział: Moje Drogie, jesteś mi potrzebne.
Drzewo odparło: Panie czyń ze mną, co chcesz!.
Głos Pana stał się poważny: Aby mieć z Ciebie pożytek, muszę Cię ściąć.
Drzewo zadrżało: Mnie ściąć? Najpiękniejsze drzewo w Twoim ogrodzie! Nie błagam, tylko nie to!
Głos Pana zabrzmiał jeszcze poważniej: Jeżeli cię nie zetnę, nie będę miał z Ciebie pożytku.
W ogrodzie zaległa cisza. Wiatr wstrzymał swój oddech.
Drzewo pochyliło piękną głowę i rzekło z cicha: Panie, jeśli w inny sposób nie możesz mnie wykorzystać, tnij!
Lecz Pan ciągnął dalej: Moje Drogie, zetnę również Twoje gałęzie, ogołocę cię z liści.
-Ach Panie, zniszczysz moją urodę. Zaoszczędź mi tego. Pozostaw mi liście i gałęzie!
-Jeśli tego nie zrobię nie będę miał z Ciebie pożytku.
Słońce skryło twarz za chmurami. Przerażony motyl odfrunął w dal.
Drzewo poruszone do głębi wyszeptało: Pozbaw mnie i tego.
-Moje Drogie, muszę zażądać od Ciebie jeszcze więcej. Muszę Cię przepołowić i wyjąć Twoje serce. Jeśli tego nie zrobię nie będę miał z Ciebie pożytku.
Wówczas drzewo pochyliło się kornie ku ziemi: Panie, czyń, co tylko chcesz.
Właściciel ogrodu, ściął drzewo, ogołocił je z liści, odrąbał gałęzie, przepołowił je wzdłuż, wydrążył zeń rdzeń i zaniósł je przez wyschnięte pola w pobliże źródła. Tam, bambusową rynną, połączył źródło z rowem nawadniającym. Czysta życiodajna woda popłynęła na wysuszone pola, ratując zasiew przed obumarciem. Piękne bambusowe drzewo, dopiero wtedy stało się użyteczne i błogosławione, gdy je ścięto i okaleczono. A z nami nie inaczej.
Człowiek obarczony duchowym czy fizycznym cierpieniem – jak to drzewo – powalony na ziemię, okaleczony, odarty z urody, ograbiony z sił, zbolały, wydrążony psychicznie „służy, podobnie jak Chrystus, zbawieniu swoich braci i sióstr”. Jego cierpienie przeniknięte duchem Chrystusowej ofiary, „jest niczym nie zastąpionym pośrednikiem i sprawcą dóbr nieodzownych dla zbawienia świata. To ono, bardziej niż cokolwiek innego, toruje drogę łasce przeobrażającej dusze ludzkie”; otwiera umysły i serca ludzkie ku nawróceniu, umożliwia narodziny i rozkwit misyjnym Kościołom, użyźnia nowe ziemie, by przekształcić je w urodzajne pola Ewangelii. Tego właśnie nauczał Błogosławiony Jan Paweł II w Liście Apostolskim o sensie ludzkiego cierpienia (Salvifici Doloris, 29). Tym samym chce położyć rękę na naszych zbuntowanych głowach i wnieść pociechę w nasze poczucie bezużyteczności.
Osoba cierpiąca wspomaga misjonarza czy misjonarkę znanego z imienia i z nazwiska poprzez: codzienną pamięć modlitewną, uczestniczenie w Eucharystii i częstą Komunię Świętą, ofiarowane cierpienia i niesione krzyże codzienności. Przykładem takiego zaangażowania na rzecz misji jest Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, która nie wyjeżdżając na misje, przez swoje duchowe i modlitewne zaangażowanie została ogłoszona Patronką misji. Oczywiście PATRONAT MISYJNY zobowiązuje również misjonarzy i misjonarki do modlitwy wdzięczności za tak wyjątkowych pomocników oraz do regularnej korespondencji z tymi, których łączy gorąca linia modlitwy i wyjątkowe misyjne braterstwo.
O. Kazimierz Szymczycha SVD
Sekretarz Komisji Episkopatu Polski ds. Misji
Delegat ds. Misjonarzy