8 paź

Republika Środkowoafrykańska, Pissa

W każdej kulturze świętuje się tajemnice życia i śmierci. W społeczeństwie środkowoafrykańskim śmierci człowieka towarzyszy tzw. ?place ti kwa? (plac śmierci, plac zmarłego, plac pogrzebowy). Są to ceremonie pogrzebowe jakie odbywają się w ciągu kilku najbliższych dni. W zależności od regionu i plemienia bywają drobne różnice. Rytuały te wyjaśniał mi młody kandydat do naszego zgromadzenia z plemienia banda.  Jeśli umiera mężczyzna ?place Ti kwa? trwa 3 dni, gdy kobieta aż cztery dni, z tym że ceremonie odbywają się tylko w nocy. Czuwanie to organizuje się na miejscu zamieszkania zmarłego, a także w innym miejscu, jak np. we wiosce jego narodzenia, gdzie rodzina dowiedziała się o jego śmierci a nie jest w stanie udać się na miejsce jego zgonu. Rodzina z wioski, w której się urodził wysyła zawsze kogoś, składa się na jego podróż. On przyjeżdża a na koniec zabiera ducha zmarłego do wioski, w której się narodził. Robi to zabierając jakąś jego rzecz i wraca caly czas nie oglądając się za siebie. Może się zdarzyć, że odprawiono "place ti kwa", bo otrzymano wiadomość o śmierci krewnego w stolicy, po czym kiedy zakończono ceremonie, przychodzi nowa wiadomość, że on jednak żyje.

Złośliwi mówią, że Centroafrykańczycy dbaja bardziej o żywych niż o umarłych. Dlaczego? Dlatego, że jak ktoś jest chory, to nie ma pieniędzy by pójść do lekarza np. 500 franków, natomiast gdy osoba zmarła, rodzina wydaje nawet 100000 franków na te ceremonie, krewni przyjeżdżają z najdalszych stron kraju, płacąc za podróż i rzucając prace nawet na kilka tygodni. Dlaczego takie poświęcenie? Z przywiązania do zmarłego, czy z leku przed jego duchem? W centrum tego "placu pogrzebowego" jest ciało zmarłego. Przychodzący mogą go obejmować, rozmawiać z nim, wszystko to tak jakby on był ciągle obecny, pośród swoich. Jest kawa, jedzenie, alkohol, śpiew i taniec. Goście dają jakąś ofiarę. Jeśli rodzinę stać może nawet wynająć zespół. Jeśli zmarły był katolikiem zaprasza się czasami księdza by odprawił Mszę.

W czasie trwania rytuału nie je się niektórych potraw np. mężczyźni nie jedzą ryb, także mężczyźni golą sobie głowy. Najbliżsi się nie myją i dopiero po zakończeniu, czyli po 3 lub 4 dniach, osoby te są myte przez starszych wioski wodą z ziołami z dżungli. Wszystko to ze strachu przed duchem, by on nie przeszkadzał. Wierzy się, że jeśli ktoś zaniedba to zwariuje, będzie sama mówić do siebie. Poza tym z domu zmarłego nikt nie wyjeżdża, bo duch pójdzie za nim.

Przy końcu gromadzą się wszyscy i pytają się o przyczynę śmierci. Np. jeśli zmarł mąż, to pytają się kobiety, czy chorował, czy miał wrogów, czy życie  rodzinie im się układało? Generalna zasada jest taka, że trzeba znaleźć przyczynę, do tego stopnia, że można nawet oskarżyć. A osobę oskarżoną zabić. Stąd niekiedy skarżoni ratują się, uciekając z wioski. Albo co rozsądniejszy szef wioski może ich wygnać, by tym samym uchronić od śmierci.

W przypadku, gdy nie znajdzie się winnego na "placu pogrzebowym", ktoś z rodziny udaje się do tzw. fetyszera, który za opłatą wskaże winnego i sposób zemsty. Idąc do niego, można wziąć kawałek ciała zmarłego np. paznokieć. W jednej z dzielnic stolicy, nad rzeką, zaginęła dziewczynka. Znaleziono ciało, utopiła się. Ojciec przemierzył 400 km by znaleźć fetyszera. Ten powiedział mu, że winnym jest pewien mężczyzna mieszkający w tej samej dzielnicy, który jest "talimbi" - czarownikiem zabijającym w wodzie. Ojciec zażyczył sobie, żeby on zemścił córkę zabijając rodzinę ?talimbi?, żone i dzieci. Tydzień po jego powrocie, w dzielnicy gdzie się utopiła dziewczynka, pewna rodzina zaczęła wymierać, najpierw mąż potem żona i dzieci. W rodzinie stwierdzono, że to jest zemsta ojca tej dziewczynki. Wysłano brata by poprosił o przebaczenie. Ojciec przyznał się do takiej formy zemsty i podał miejsce zamieszkania fetyszera. Udali się więc do niego i porosili o zatrzymanie zemsty. Dzieci przestały umierać.

Istnieje forma testamentu, najczęściej ustnego, zlozona wobec najstarszego brata. Jeśli zmarły nie zostawił nic, to zwołuje się rodzinę takze pod przewodnictwem najstarszego brata, który przewodzi dyskusjom.

Zmarłego można pochować na cmentarzu, przy domu a nawet w domu, by duch jego był blisko. Według wierzeń tradycyjnych jego duch jest pośród nas. Stad dzisiaj na Święto Zmarłych np. przyrządza się potrawę, który zmarły lubił i zanosi się na grób.

W czasie pochówku, ktoś staje nad grobem i mówi: jeśli cię ktoś zabił, zemścij się; jeśli nie, to idź w pokoju tam, gdzie my wkrótce pójdziemy i pozdrów tych, którzy umarli przed nami. Pozdrów tego?, tego?

Chowa się zmarłego z zapaloną lampą (aktualnie są to lampy na baterie), co ma oznaczać, że jeśli został zabity to niech się obudzi i sam się zemści. Chowając z węglem, oznacza że nie miał potomstwa, nic po nim nie zostało, spalone.

Jak mocno w całym tym rytuale pobrzmiewa pragnienie zemsty, jak mocno śmierć woła o śmierć. Jak długo jeszcze beda umierac "nie po chrześcijańsku". Jak długo jeszcze ziarno Ewangelii musi obumierać by wydać plon w postaci ewangelicznego przeżywania śmierci, przemienionego spojrzenia na śmierć, że "życie się nie kończy ale się zmienia".

o. Krzysztof FERENC CSSp


Znajdź nas


Komisja Episkopatu Polski
ds. Misji


ul. Byszewska 1
skr. poczt. 112
03-729 Warszawa 4

tel. +48 22 679 32 35
[email protected]

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
121 0.1139509677887