RŚA: Zaginiony świat
Tych kilka słów, które chcę do Was napisać drodzy czytelnicy, to słowa z „Zaginionego świata”. Monasao – to misja położona w południowo zachodniej części Republiki Środkowej Afryki. Kraj ten można zdefiniować w kilku słowach, rebelia, zamach stanu, strach, a w ostatnim czasie można dorzucić słowo SELEKA – to ugrupowanie, które wpisało się złą sławą w historii kraju po ubiegłorocznym zamachu stanu. W takim oto kraju pogrążonym w chaosie i anarchii pracujemy, żyjemy i staramy się głosić Ewangelię tym, któży jeszcze jej nie słyszeli.
Początki misji Monasao sięgają roku 1975, kiedy to francuzki ksiądz Fidei Donum René Ripoche idąc za przykładem swojego współbrata Michel`a Lambert`a, podjął decyzję, aby tak jak on, zamieszkać wśród Pigmejów. René od samego początku aż do 1994 roku mieszkał w chacie ulepionej z ziemi, przykrytej liśćmi palmy. René nie posiadał samochodu, lodówki, telefonu, ale za to miał własne pole na którym uprawiał maniok, myć się chodził do źródełka – tak jak każdy pigmej, a jego środkiem lokomocji był rower. Tak zapamiętali go ludzie i w taki sposób dają o nim świadectwo, które mi osobiście pomaga w mojej codziennej misyjnej pracy.
W Monasao pracuję z kobietami. Prowadzę warsztaty szycia dla dziewczyn, dorosłych kobiet,i dla tych które tylko chcą i które mają trochę chęci, aby coś zrobić lub czegoś się nauczyć. Pracę zaczęłam w 2012 roku z grupą około 20 kobiet w Monasao i 20 w Ngeyngey – wiosce oddalonej o 2 km od Monasao. Ze względu na zamach stanu i na wszędobylskich rebeliantów SELEKA, zawiesiłam warsztaty w tej wiosce i jednocześnie starałam się kontynuować moją pracę w Monasao. Warsztaty przez ten czas niepokojów odbywały się w różnych miejscach – najczęściej na świeżym powietrzu – tak, aby można było szybko schować się, gdyby coś działo się we wiosce. Dzisiaj prowadzę zajęcia dla około 50 kobiet w różnym wieku, przedział od 12 do 45 lat, trzy razy w tygodniu. A co takiegoo szyjemy ? Dosłownie wszystko. Szyjemy koszulki, spodenki, spodnie, koszule, spódnice. Szyjemy dla małych, średnich i dużych. Każdy może sie ubrać w naszym butiku, w którym sprzedajemy uszyte rzeczy, a dzięki sprzedarzy uszytych, najczęściej ręcznie ciuchów, znajduję pieniądzę na zakup materiałów, a część dochodu przekazuję na utrzymanie pomp wodnych we wiosce.
Jak to często bywa, początki były trudne. Samo szycie sprawiało dziewczynom trudność, a więc trzeba było zacząć od rysowania szlaczku na materiale i mówieniu „mo fu na ndo-ni” – co oznacza szyj po szlaczku. Przez pierwszy rok dziewczyny szyły w taki oto sposób, dawałam im poszczególną sztukę wyciętego materiału, tłumaczyłam co to jest, rysowałam szlaczki i tak każdej osobie indywidualnie – w ten sposób mogłam poświęćić więcej czasu tym osobą, które tego potrzebowały. A dzisiaj oddaje moim krawcowym surową część materiału, który mają zszyć i po kilku godzinach dostaje zwrot, gotowej pięknej odzierzy. Cierpliwość xostała wynagrodzona. Jestem dumna z naszych kobiet. W tym roku chciałabym, aby kilka z nich nauczyło się kroić materiał, bo to jest nadal problemem. Potrafią pięknie szyć, ale nie potrafią kroić. Większość nie potrafi też liczyć, co sprawia nam trudność w braniu miary. Większość z nich chodziła do szkoły, jednak edukacja w tym kraju jest na poziomie raczkowania. Dodatkowo Pigmeje żyją swoim rytmem, który wyznacza im natura. Tak też funkcjonują we wiosce, w szkole i na naszych małych warsztatach.
Tradycyjnie Pigmeje są nomadami, i tak, gdy zaczyna się sezon na termity (styczeń, luty) kobiety codziennie rano wychodzą na poszukiwanie termitier, które jeszcze nie zostały rozbite, a są bogate w te małe pyszne robaki, które pozwalaja im przetrwać kolejne miesiące. Szukanie termitów to zajęcie kobiet, jak również szukanie gąsienic w październiku. Często w tych miesiącach wioska wyludnia się i wydaje się, że we wiosce są mężczyzni. Kobiety wychodzą z wioski wcześnie rano, a wracają późnym popołudniem. Później zaczynają przygotowywać posiłek dla całej rodziny i jako ostatnie kładą się spać. Pośród tych wszystkich zajęć, kobiety potrafią wygospodarować jeszcze trochę czasu na szycie, a gdy już przyjdą na warsztaty to rozmów nie ma końca i każdy temat jest interesujący, bo jak każda kobieta – potrzebuje spotkać się i porozmawiać.
Ewa Marciniak, Misjonarka Świecka SMA