4 paź

Świecka misjonarka w Somalilandzie

Dżibuti 1.10.2017

Szczęść Boże,

Za niedługo wracam do Ojczyzny, po ponad 2 latach pobytu na misjach w Dżibuti, a potem w Somalilandzie (północna Somalia, gdzie mieliśmy małe biuro i realizowaliśmy projekty Caritasu).

Na początku mojego drugiego roku pobytu na misjach zrezygnowałam z bycia członkiem Komisji Finansów w Caritasie Internationalis z siedzibą w Watykanie, w związku z tym, że jednak zajmowało to trochę czasu, który chciałam poświęcić w całości Caritasowi Somali, w którym też zostałam Dyrektorem. Zanim jednak zrezygnowałam, zostałam wybrana przez Komisję Finansów wraz z jeszcze jedną osobą do przeprowadzenia przeglądu Caritasu Internationalis pod kątem standardów zarządczych, a także zrobiłam przegląd kosztów tejże organizacji.

Pracy w Caritasie Somali było dużo. Wraz z osobą, którą wówczas zatrudniliśmy w Somalilandzie (a ujęła mnie inicjatywą z jaką odpowiedziała na moje pytanie o to gdzie można kupić bagietkę, a mianowicie dostałam pełną obsługę tzn. osoba umiała po angielsku, zaprowadziła mnie do sklepu, po czym sprawdziła, że bagietka jest świeża i zdążyła jeszcze powiedzieć, że szuka pracy, a jak się dowiedziała, że jesteśmy organizacją humanitarną, to powiedziała, że w międzyczasie może u nas być wolontariuszem). Oczywiście osoba była muzułmaninem, jak prawie 100% tutejszej ludności. Przy podpisywaniu kodeksów Caritasu (etycznego, zasad postępowania zawierających ogólne dobre praktyki), nie obyło się bez wątpliwości czy przypadkiem podpisanie tego nie jest nawróceniem na Chrześcijaństwo. Po pewnych wahaniach naszego pracownika, które próbowałam rozwiać, podpis został złożony. Urządziliśmy nowe biuro na terenie misji, co nie było łatwe do przyjęcia dla naszego muzułmanina. Mówił, że przez to traci przyjaciół… No nic, może przecierał ścieżki, bo kolejne dziewczyny, muzułmanki, które później dla nas też pracowały nie miały z tym problemu… przynajmniej do czasu aż Caritas został zamknięty, ale o tym później.

Robiliśmy różne projekty. Posłaliśmy dzieci do szkoły z 2 biednych obozów dla przesiedleńców. Początki były trudne. Obecność w szkole, zwłaszcza dzieci z biedniejszego miejsca (tzn. z miejsca, gdzie lokalni ludzie nie mają ochoty chodzić ze względu na jak mówią „przemoc, narkotyki i prostytucję”) była problemem. Dopiero nagrody za dobre wyniki i 100% obecność znacząco pomogły zmotywować dzieci. Niestety przekazanie nagród w drugim miejscu doprowadziło do konfliktu. Zamiast się ucieszyć, spotkaliśmy się z pretensjami dlaczego wzięliśmy taki a nie inny okres do oceny obecności, ktoś zaczął się awanturować, że pójdzie na skargę do szkoły, ktoś zaczął płakać, że nagrody nie dostał. Po takich wrażeniach, zdecydowałam, że nasz kontakt z tym miejscem ograniczamy do koniecznego minimum, czyli do tego, do czego zobowiązaliśmy się umową. Po jakimś czasie nastąpiła refleksja. Rodzice przeprosili i atmosfera zmieniła się diametralnie. Dzieci i rodzice byli mili, wręczyli nam własnoręcznie zrobione przedmioty (w ramach przeprosin), wszyscy uśmiechnięci i wdzięczni, że przedłużyliśmy projekt o kolejny rok (a dzieci okazały się zdolne, bo czołówka szkolnego rankingu w obu klasach, gdzie uczęszczali nasi mali beneficjenci, to w większości właśnie nasze dzieci). Niestety w biedniejszym miejscu problemy narosły. Po roku komitet starszych na moją propozycję przedłużenia projektu o kolejny rok stwierdził, że się zgodzi, jeśli będzie to projekt połączony z innym projektem, czyli z pomocą medyczną. Z kolei ojciec chłopca, który zajął pierwsze miejsce w klasie w rankingu przyszedł i wyrzucił na ziemię nagrodę, którą mu daliśmy bo jak mi przetłumaczono, chciał pieniądze. Trzeba było tłumaczenia, rozmowy, negocjacji, żeby projekt jednak rozpocząć „bez dodatków”. Nie trudno zrozumieć zatem, że w tym miejscu, choć byłam tam dość często, nie widziałam innych organizacji, które chciałyby konkretnie pomóc (choć podobno były). No cóż, łatwiej mieć projekty z biednymi, ale nie z tymi najuboższymi. Tam potrzeba dużo pracy od podstaw, ale właśnie tam jest ona najbardziej potrzebna...

Zajmowaliśmy się też pomocą medyczną, tzn. dostarczyliśmy trochę wyposażenia dla centrum matki i dziecka oraz finansowaliśmy leczenie i badania. Nie mając umowy ze szpitalami (rozeznawaliśmy się w sytuacji medycznej na rynku), nasza pomoc była indywidualna. Tyle ile mogliśmy. Przebadaliśmy nasze dzieci z projektu szkolnego, a potem kolejne osoby. Praca, poza przebadaniem dzieci szkolnych, była praktycznie jeden na jeden. Poziom usług medycznych zostawia wiele, wiele do życzenia… Czasem pomoc nie jest dostępna w Somalilandzie. Czasem diagnozy są błędne. Na przykład mieliśmy chłopca, na oko bardzo wychudzony. Mówił coś o bólu serca. Skończyło się na diagnozie o niedożywieniu. Załatwiliśmy, że chłopak miał chodzić przez parę tygodni jeść do lokalnego „pubu”. Zapłaciliśmy i faktycznie przytył 5 kg. Niestety po jakimś czasie znowu nie jadł, bo mówił, że go boli przy jedzeniu, więc woli nie jeść. Zmieniliśmy lekarza. Tym razem zdiagnozowano jakieś bakterie. Dostał lekarstwa.

Dystrybuowaliśmy też żywność w 6 wioskach (jakieś 58 tysięcy kg żywności łącznie) i jednorazowo trochę wody, bo otrzymaliśmy taką prośbę z jednego miejsca, gdzie jej brakowało. Generalnie sytuacja w tym roku wyglądała gorzej niż rok temu. Widać było martwe zwierzęta przy drogach czy we wioskach. Ludzie czasem wyrywali sobie żywność przy dystrybucji. Padło parę strzałów w powietrze ze strony naszej ochrony, dla zaprowadzenia porządku, ale nie za wiele to pomagało. Bieda robi swoje.

 

 

 

 

 

 

 

 

Mieliśmy też parę projektów realizowanych przez lokalnych partnerów np. w Mogadiszu mieliśmy trochę szkoleń typu szycie, szkolenie na elektryka, hydraulika. Mieliśmy też mieć 4 punkty z usługami krawieckimi prowadzonymi przez lokalne NGO, ale niestety problem z kontrolowaniem projektów na odległość, kiedy nie ma możliwości samodzielnej kontroli jest cały czas ten sam, czyli duże ryzyko, że raporty z działań powstają, ale po bliższej analizie człowiek ma w większości wypadków poważne wątpliwości, czy aby na pewno tak było jak napisane i ma niestety po temu powody, wystarczy, że przeanalizuje otrzymane dokumenty.

W 2016 roku na podstawie Indeksu Percepcji Korupcji zrobionego przez Transprency International, Somalia była na 176 miejscu (na 176 państw czyli ostatnim klasyfikowanym, czyli najbardziej skorumpowanym). Jak to usłyszałam od pewnej osoby przyłapanej na korupcjo-podobnym czynie: najgorsze było, według tej osoby, to, że ktoś ujawnił całą sprawę, bo „tego się w żadnej religii nie robi”… (nawiasem mówiąc Polska była w tym rankingu na 29 miejscu).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Otwarliśmy też małe centrum rehabilitacyjne, bo dzieci niepełnosprawnych wśród najuboższych nie brakowało. Projekt był trudny z różnych powodów. Na koniec zrobiliśmy ankietę wśród uczestniczących beneficjentów. Niestety okazało się, że nie podjęły samodzielnego ćwiczenia z dziećmi w domach, oczekiwano też szybkich rezultatów. Koniec końcem, ankietowani woleliby iść do lekarza… Chciałam zmodyfikować nieco projekt, myślałam o budynku, gdzie moglibyśmy mieć salę ze sprzętem rehabilitacyjnym, żeby powoli wzrastała świadomość celu rehabilitacji, ale jednocześnie, żebyśmy mieli parę sal np. na prowadzenie zajęć z najmłodszymi dziećmi, zajęcia edukacyjne dla trochę starszych…

Niestety nie było mi dane. Pewnego dnia przyjechała policja i poprosiła nas na komisariat. Po rozmowie nasze dalsze działanie zostało uwarunkowane rejestracją Caritasu. Zaczęliśmy się za to zabierać, pomimo pewnych obaw i wątpliwości odnośnie zobowiązań oczekiwanych od organizacji zarejestrowanych. Nie zdążyliśmy… Biuro Caritasu zostało zamknięte, po tym, jak wypowiedź jednej z osób mieszkających na naszej misji ukazała się w somalijskiej telewizji i youtubie odnośnie kościoła katolickiego. A że obecnie mieszkańcy Somalilandu, czyli muzułmanie, oczekują na wybory pod koniec roku, na konsekwencje nie trzeba było długo czekać…

Po całym zajściu próbowaliśmy jeszcze zorientować się w możliwości działalności na południu Somalii. Możliwości są, ale niestety mniejsze bezpieczeństwo powoduje, że koszty działalności dla białych są znaczące, co przy małej planowanej skali działalności stawia ją pod znakiem zapytania. Co więcej, dobre projekty nie są proste. Organizacje pomocowe robią ile mogą, ale pomagając jednym też potęgują problem. Na przykład w Baidoa jest wiele miejsc (ponad 240) gdzie koczują Ci, co uciekli przed suszą lub brakiem bezpieczeństwa. Pomoc jest udzielana w tej czy innej postaci, co powoduje, że inni widząc to też przychodzą koczować. Czasem, z tego co nam mówiono, część rodziny zostaje na farmie, część idzie koczować w oczekiwaniu na pomoc. Słyszeliśmy narzekanie, że ludzie przestają chcieć pracować, skoro mogą otrzymać pieniądze za nic od organizacji pomocowych. Są też i Ci najbiedniejsi, ale czy organizacje są w stanie i mają możliwości do nich dotrzeć, to już inny problem – skoro pracują przez lokalnych pracowników, Ci się kontaktują z „szefami” koczujących grup i często rządem, a Ci albo wybierają, albo mogą mieć wpływ na to komu pomoc jest udzielana. Oczywiście można podawać kryteria selekcji beneficjentów, ale tak do końca, nie jest się w stanie sprawdzić. Niestety, trzeba przyznać, że pomoc dla tych którzy są na dole drabiny społecznej nie jest łatwa choć potrzeby są wielkie.

Oczywiście powyższa sytuacja nie oznacza końca działalności Caritasu Somali, raczej kontynuowanie tego co się da (bo pewne rozpoczęte bezpośrednio działania pomocowe da całkiem dobrze koordynować z Dżibuti) i szukanie nowych możliwości działań na południu. Ufam też, że zaczęta praca w Somalilandzie będzie mogła zostać rozwijana dalej po wyborach. Możliwości są, potrzeby są, moja następczyni już się wdraża. Pozostaje tylko się cieszyć, że zdołaliśmy zrobić trochę dobrych rzeczy… i mieć nadzieję, że inni będą kontynuować…

Beata Biela, Misjonarka świecka

Zobacz także: Misja wśród muzułmanów w Dżibuti


Znajdź nas


Komisja Episkopatu Polski
ds. Misji


ul. Byszewska 1
skr. poczt. 112
03-729 Warszawa 4

tel. +48 22 679 32 35
[email protected]

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
123 0.11095905303955