Święto patronalne w Centrum Formacji Misyjnej
Bez modlitwy, posłania i świadectwa wiary nie ma działalności misyjnej – podkreślił bp Andrzej Jeż. W święto patronów Europy biskup tarnowski celebrował Mszę św. odpustową ku czci Świętych Cyryla i Metodego w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. W czasie dziewięciomiesięcznego kursu przygotowują się tam do wyjazdu na misje kapłani diecezjalni, zakonni, siostry zakonne i bracia, oraz osoby świeckie.
W homilii bp Jeż podkreślił, że warunkiem przetrwania chrześcijaństwa w Europie i na świecie jest modlitwa, by Bóg wyprawił robotników na swoje żniwo. – Modlitwa, posłanie, gorliwe wypełnianie otrzymanej misji były u początku ewangelizacji i muszą być obecne w każdym jej etapie. Wówczas można z ufnością patrzeć w przyszłość, dla nas oczywiście nieznaną, ale kreśloną niezbadanymi wyrokami Bożej opatrzności – powiedział duchowny.
Zwrócił uwagę, że nie przez przypadek św. Cyryla i Metodego nazywamy patronami Europy. – Podobnie jak ona powstała na trzech wzgórzach Akropolu, Kapitolu i na Golgocie, a więc na filozofii greckiej, rzymskiej kulturze i miłości Chrystusa Ukrzyżowanego, Zbawienie świata, tak również na tych trzech wzgórzach obecni są dzisiejsi patronowie. Cyryl i Metody wyrośli z kultury greckiej opromienieni zostali przez środowisko Konstantynopola, a następnie poszli za Chrystusem przyjmując tajemnicę Jego Zbawienia by następnie zanieść Jego Słowa innym - zwrócił uwagę biskup tarnowski.
Pochodząc z Kościoła wschodniego zostali posłani przez Kościół zachodni za czasów papieża Hadriana II, który miał świadomość, że Słowianie zaczynają ze wszystkich stron otaczać cesarstwo i potrzebują ewangelizacji – mówił bp Jeż.
Nazwał św. Cyryla i Metodego prekursorami inkulturacji. - Wyprzedzili całą epokę jeśli chodzi o to zjawisko. Mieli bowiem świadomość, że nie ma prawdziwej ewangelizacji bez głoszenia Bożego słowa w rodzimym języku. Owocem tego jest cyrylica, a później głagolica, która dała możliwość zapisu Ewangelii w różnych narodowych językach słowiańskich, dzięki czemu te narody przetrwały ze swoją tożsamością i kulturą w swoim obecnym zarysie – zwrócił uwagę biskup tarnowski.
Nawiązując do obecnej sytuacji misyjnej Kościoła w Polsce przyznał, że ostatnie lata i związane z nimi zmiany cywilizacyjne pozwalają oczyścić motywacje tych, którzy odkrywają misyjne powołanie i są posyłani przez Kościół. – Można powiedzieć, że straciliśmy lata osiemdziesiąte, jeśli chodzi o działalność misyjną Kościoła w naszej Ojczyźnie, a nawet jeszcze mocniej zamknęliśmy się na ten wymiar. Otwarcie żelaznej kurtyny i możliwości logistyczne oraz zamożność społeczeństwa sprawiły, że znikła egzotyka związana z wyjazdem na misje, czy chęć szukania przygody. Jest zatem dobry czas na oczyszczenie naszych intencji. Trzeba iść bardziej w świętość. Być w tajemnicy trynitarnej. Trzeba pragnąć czegoś więcej – powiedział bp Jeż.
Przyznał, że współczesna kultura antypowołaniowa i antyeklezjalna nie pomaga tym, którzy odkrywają w sercu powołanie do służby Bogu w Kościele czy na misjach. – Wbrew pozorom wielu odczytuje dziś powołania ale odrzuca jej ze strachu przed niechęcią rodziny czy środowiska rówieśników, oraz kultury która w pewien sposób naznacza problemami młodego człowieka. Potrzeba zatem większej troski o powołania i wspierania tych, którzy je odkrywają na drodze ich rozwoju – powiedział bp Jeż.
Zwrócił też uwagę na wartość posłania. – Mając w naszej Ojczyźnie jego ciągłość, dzielimy się tajemnicą Jezusa z innymi narodami. Mamy na tej płaszczyźnie przewagę nad innymi narodami Europu, ponieważ nie jesteśmy obciążeni, nigdy bowiem nie byliśmy krajem kolonialnym. Dzięki temu mamy niejako czystość intencji, przez co jesteśmy inaczej postrzegani niż misjonarze z innych państw – zwrócił uwagę duchowny.
Przestrzegł przed zatrzymywaniem się na wymiarze horyzontalnym w działalności misyjnej. Przyznał, że ważna jest promocja człowieka, zakładanie szkół, prowadzenie szpitali, wzmocnienie rodzimej kultury, tworzenie elit. Nie możemy jednak zapominać, że najważniejsze jest głoszenie Ewangelii swoim własnym życiem, co wyraża się poprzez odwagę i głęboką wiarę aż do oddania własnego życia czego przykładem są chociażby pierwsi misjonarze – powiedział duchowny.
Podkreślił w końcu wartość różnorodności, która charakteryzuje formację w CFM. – Ta różnorodność charyzmatów oraz form życia obecna jest także na misjach. Traktujcie się zatem na misyjnym szlaku jak bracia i siostry – zaapelował bp tarnowski.
Do wyjazdu misyjnego formację w CFM podjęło w tym roku dziesięć osób w tym: trzech kapłanów diecezjalnych, cztery siostry zakonne, jeden zakonnik, jeden brat zakonny i jedna osoba świecka. Wyjadą oni do takich krajów jak Boliwia, Kuba, Peru, Jamajka czy Kamerun.
mag / Warszawa