Wiadomości z serca Afryki – Republika Środkowoafrykańska
Komisja Misyjna Episkopatu Polski ds. Misji jest w ciągłym kontakcie z naszymi misjonarzami i misjonarkami przebywającymi w Republice Środkowoafrykańskiej. Od soboty radość zapanowała w miejscowości Bouar, ponieważ dotarły tam wojska francuskie. Jednakże obserwuje się ciągłą migrację ludności do sąsiednich krajów.
Brat Robert Wieczorek pisze - Każdy większy ubytek ludności zawsze jest krokiem do tyłu w procesie rozwoju państwa. Tu nie chodzi jedynie o masową ewakuację obcokrajowców, ale i krwotok części rodzimej populacji RCA. Na wyjazd decydują się urodzeni na miejscu muzułmańscy obywatele tego i tak quasi bezludnego państwa. Niegdyś gwarne dzielnice muzułmańskie, teraz zieją podwójną pustką: nie mają już mieszkańców, a ich domy ogołocone z dachów straszą oczodołami po oknach i drzwiach. W pobliskiej Bocaranga blachy na domach już dawno zniknęły, a szabrownicy wzięli się za więźbę dachową i stolarkę. Gdy przed tygodniem w Bozoum, naszym mieście wojewódzkim, doszło do starć między Misca strzegącymi dzielnicy muzułmańskiej, a anti-balaka ostrzącymi sobie nań apetyt, muzułmanie skapitulowali. Całe dwa i pół tysiąca ludzi wyjechało do Czadu. Z ośmiotysięcznej społeczności islamskiej w Bossangoa ostało się ich raptem tysiąc, z trzech tysięcy w Mbaiki, kilkadziesiąt osób, a z samego Bangui wyemigrowało już 75%. Nie brakuje komentarzy oceniających ten proces, jako tragiczny w konsekwencjach dla ekonomii i demografii tego kraju w powijakach: muzułmanie do tej pory trzymali w swych rękach 90% transportu i handlu w Republice Środkowoafrykańskiej. Są inni, którzy pocieszają, że ten nagły wyjazd nie może być czymś na stałe. Jak się nieco uspokoi, to wrócą. Gdzie życie w wielokulturowych i wieloetnicznych wspólnot funkcjonowało bez napięć, różnice etniczne i religijne przemieniają się pod wpływem manifestacyjnie użytej przemocy w podział na wrogów i przyjaciół. Podziały etniczne i religijne nie są przyczyną konfliktu, ale tylko go intensyfikują – konkluduje brat Robert Wieczorek.
Siostra MariaTeresa Struska, Pasterzanka z Bouar dodaje – Zanim sytuacja się tu unormalizuje, to jeszcze trochę wody upłynie, ale póki co, to mamy koniec wojny, przynajmniej tej z Seleka, teraz zostaje wciąż bolesny i napięty problem muzułmanów, którzy zmuszeni są uciekać do Kamerunu, ale to już konsekwencje tego wszystkiego, co dzieło się przez ponad rok. Jesteśmy bezpieczni w Bouar! Dziś ks. Mirek Gucwa i s. Renia Grzegorczyk pojechali na północ przez Bocaranga do Ndim i Ngaundaye i w niedzielę wracając, zabiorą nasze siostry Pasterzanki i Ewelinę z Ngaoundaye do Bouar na jakiś czas, żeby mogły trochę odpocząć po ostatnich przejściach, które były tam wyjątkowo trudne.
O. Kazimierz Szymczycha SVD
Sekretarz Komisji Episkopatu Polski ds.Misji
Delegat ds. Misjonarzy