16 cze

Wytańczona wiara

Niby jestem już długo na misjach, a cały czas daję się zaskoczyć. Tak było rok temu podczas „Wielkiej konferencji” chrześcijan z wiosek w których pracuję.

Wielka konferencja to weekendowe spotkanie wszystkich katolików z danej parafii lub sektora parafii. Można też je nazwać np. Agape jak to robią niektórzy moi współbracia misjonarze. Jest to nazwa wzięta z Biblii i dobrze ukazuje czym jest to wydarzenie : spotkaniem pełnym wzajemnej życzliwości i wręcz zaraźliwej radości. Jest to czas formacji, modlitwy a przede wszystkim doświadczenia wspólnoty wierzących.

Nasza Konferencja odbyła się po raz pierwszy od kilku lat – przyczyny niezależne od nas (wojna) i zależne od nas (opóźnienia w przygotowaniu) spowodowały ten poślizg w czasie (normalnie powinny się one odbywać co 2-3 lata).

Katolicy z 10 wiosek mieli się zejść w wiosce o nazwie Dongue Yoyo. Niektórzy, z najdalszej wioski, mieli do przejścia 45 km. Dlatego momemtem otwarcia Konferencji jest czwartkowy wieczór, by można przez noc odpocząć i w piątek wypoczętym przystąpić do spotkań.

No i teraz przystępuję do tego co mnie zaskoczyło. Przygotowując tą konferencję miałem koncepcje białego człowieka. Np. jak zorganizować recepcję przybyłych na tą Konferencję ? W mojej głowie była następująca wizja : każda grupa gdy dojdzie do Dongue Yoyo, podchodzi w sposób zorganizowany i zdyscyplinowany do recepcji, podaje liczbę przybyłych osób, itp. i następnie prowadzi się ich do domów gdzie mają zamieszkać. I czeka się na kolejną grupę pielgrzymów. Tak jednak było tylko w mojej głowie.

W rzeczywistości wszystko odbyło się w rytm tam-tamów, tańcząco i śpiewająco. Do Dongue Yoyo prowadzą dwie drogi : jedna od północy, druga od południa. Na rogatkach wsi dochodzący pielgrzymi zatrzymywali się by odpocząć i zaczekać na tych z innych wiosek. Gdy już wszyscy doszli, tworzyli korowód i wyruszali radośnie śpiewając by dojść do punktu zbornego. Oczywiście ludzie z wioski-organizatora włączali się w ten korowód. A gdy już doszli do celu, to zamiast grzecznego zapisywania się na listę uczestników, spontanicznie utworzyło się kółko i ... tańcom nie było końca. Dopiero jak się wszyscy nacieszyli sobą, wytańczyli, to dopiero wtedy każdy organizował swój pobyt.

Obserwując te tańce, nagle przypomniałem sobie pewne spotkanie animatorek tancerek liturgicznych. Zaprosiłem na tą formację jedną siostrę – Środkowoafrykankę, która mówiła jak to w naszym (tzn. Środkowoafrykańskim) społeczeństwie taniec towarzyszy wszystkim ważniejszym wydarzeniom w życiu człowieka : narodziny, zaślubiny, śmierć, sukces, porażka, święto cywilne czy religijne. Tańcem wyraża się radość i smutek, żal i wdzięczność, szacunek, prośbę, uwielbienie... Taniec jest sposobem wyrażenia tego co chcemy przekazać innym i wyrażeniem siebie samego.

Gdy uświadomiłem to sobie, to zawstydziłem się że ta moja europejska mentalność cały czas wychodzi ze mnie i po prostu zacząłem z pokorą obserwować jak oni przeżywają to spotkanie i jak wyrażają to co doświadzają. I rzeczywiście taniec i śpiew był wszechobecny : zwojuje się ludzi na spotkanie nie biciem w dzwon, ale śpiewem chóru ; przerwa w spotkaniach nie jest dla „papieroska”, ale by pośpiewać ; ofiarę na tacę nie wrzuca się spokojnie do koszyczka, lecz w tym celu wykonuje się „taniec dziesięciny” ; prezenty dla „zasłużonych” nie wręcza się po uroczystym przemówieniu ściskając energicznie rękę danej osobie, lecz to dostojny korowód tańczących kobiet zbliża się do każdego „zasłużonego” i wdzięcznym gestem  wręcza się prezent. I podobne przykłady możnaby mnożyć. 

Dosyć często w czasie urlopów w Polsce słyszę pytanie czy do RŚA dotarła już cywilizacja. Nie podoba mi się to pytanie. Afrykańczycy mają swoją cywilizację, swoją kulturę. Nie zmuszajmy ich by się stali czarnymi Europejczykami – z naszymi sposobami myślenia, reagowania i funkcjonowania w społeczeństwie. Owszem, ich cywilizacja ma swoje plusy i minusy, ale tak jest w każdej cywilizacji bez wyjątku i wyzwaniem każdej z nich jest rozwijać plusy i ograniczać minusy.

A jednym z bardzo ważnych elememtów cywilizacji afrykańskiej jest taniec. I niech tak zostanie, tu nie ma nic do poprawiania. Także gdy dotykamy strefy wiary. Tutaj taniec wyraża wiarę i, jestem tego przekonany, stymuluje wiarę.

Pozdrawiam serdecznie

br. Piotr Michalik OFMCap


Znajdź nas


Komisja Episkopatu Polski
ds. Misji


ul. Byszewska 1
skr. poczt. 112
03-729 Warszawa 4

tel. +48 22 679 32 35
[email protected]

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
123 0.11372113227844